No właśnie, gdyby nagle zniknęły wszystkie agencje, pośrednicy i firmy opiekuńcze, czy rodziny niemieckie byłyby skłonne zatrudniać opiekunki na niemieckich warunkach? Na takich prawdziwych niemieckich warunkach, bezpośrednio, na umowę o pracę, w której starsza pani czy niemiecki senior byliby pracodawcą? Takie sobie gdybanie. Zapytaliśmy w kilkudziesięciu niemieckich rodzinach, które od lat korzystają z usług niemieckich i polskich firm, dlaczego nie zatrudniają bezpośrednio. Wybraliśmy najbardziej charakterystyczne wypowiedzi.
Możliwość zatrudnienia pomocy domowej w gospodarstwie osoby starszej w tzw. Niemczech Zachodnich, istniała od zawsze, jeszcze zanim Polska została przyjęta do Unii Europejskiej, a wyjazd do Niemiec wiązał się z koniecznością uzyskania wizy. Sama wiza nie dawała zresztą możliwości podjęcia legalnej pracy w RFN. Do tego było potrzebne specjalne zezwolenie. Istniały natomiast dwustronne umowy rządowe pomiędzy Niemcami a Polską, regulujące dostęp do niemieckiego rynku pracy dla np. pracowników sezonowych w rolnictwie i pomocy domowych w gospodarstwach domowych osób niepełnosprawnych.
Osobną, specyficznie uprzywilejowaną w czasach przed przyjęciem Polski do Unii Europejskiej grupą byli posiadacze tzw. czerwonych paszportów, czyli osoby posiadające podwójne obywatelstwo. Mogły być one zatrudnione w Niemczech legalnie, jednak w prywatnych gospodarstwach osób starszych pracowały w większości i tak „na czarno”. Kuzynka z wizytą, koleżanka wpadała w odwiedziny albo przyjeżdżały i wyjeżdżały ciemną nocą i nikt nie wiedział, że w domu jest ktoś obcy, bo nigdzie nie wychodziły.
Od przyjęcia Polski do Unii Europejskiej odpadła potrzeba załatwiania wiz i pozwoleń na pracę (kto nie starała się o wizę w latach 90-tych ten nie wie co to dwie noce w kolejce pod Ambasadą RFN w Warszawie), i rodziny niemieckie mogą stać się bezpośrednim pracodawcą opiekunów swoich bliskich o wiele łatwiej.
Miesięczny koszt takiego zatrudnienia, przy zachowaniu niemieckich warunków prawa pracy i minimalnego wynagrodzenia, to mniej więcej taki sam koszt, ile wynosi wynajęcie agencji – od 2 500 do 3 000 euro miesięcznie. Do tego dochodzi jeszcze koszt urlopu wypoczynkowego w wymiarze minimum 24 dni. Nie jest to jednak popularna forma zapewnienia opieki dla bliskich wśród niemieckich rodzin. Powodów jest kilka.
Częścią poznania życia są plotki. Najchętniej powtarzamy te „smakowite”, budzące dreszczyk informacje o zachowaniu innych, które mocno przekracza normy. Tak jest w Polsce a społeczeństwo niemieckie niczym się nie różni. Media też nie nagłaśniają tysięcy pozytywnych przykładów, gdzie współpraca układa się tak jak powinna, gdzie zadowolona jest opiekunka osoby starszej, podopieczny i jeszcze jego rodzina. To takie nudne. Ale jak pojawi się historia o opiekunce, która przez tydzień spała na podłodze obok zmarłej podopiecznej, bo bała się utraty pracy albo o opiekunie, który uśmiercał podopiecznych insuliną, jak mu się nie podobało miejsce pracy, to informacja o tym będzie wszędzie i głośno komentowana.
W skali sąsiedzkiej to jest tak, że jak u Pani X upije się opiekunka z Ukrainy czy z Rumunii czy z Polski czy z Belgii, to grzech pijaństwa przenoszony jest na całą nację i spada zaufanie do wszystkich opiekunek.
Bernard (54 lata) myślał poważnie o bezpośrednim zatrudnieniu na niemiecką umowę o pracę kogoś na stałe do opieki nad mamą. Jest bardzo schorowany, większość swojego życia spędza w szpitalach i na rehabilitacji. Cierpi na rzadkie, skomplikowane schorzenie. Jego mama ma łagodną jak na razie postać demencji skroniowo – czołowej. Dał ogłoszenie, zgłosiło się kilka interesujących opiekunek z Polski i Bułgarii. Kandydatki deklarowały naprawdę obiecujące doświadczenie, rozumiały język niemiecki, trochę mówiły po niemiecku. Zasięgnął już wszelkich informacji na temat zatrudnienia opiekunki na niemieckich warunkach, kiedy dosłownie dwie przecznice dalej wybuchła awantura. Nieważne, jakiej narodowości była opiekunka starszego pana z sąsiedztwa ale po kilku tygodniach dobrej i spokojnej pracy w opiece, ujawnił się u niej problem z alkoholem. I to przez duże „A” – zabarykadowała się w domu z przestraszonym staruszkiem, policja musiała interweniować i wyważyć drzwi. Bernard przeraził się odpowiedzialności za zatrudnienie pracownika. Bierzesz firmę, to jak opiekun czy opiekunka się nie sprawdza, załatwią problem z kłopotliwą osobą, wymienią ją, pokryją ewentualne koszty szkód bo mają ubezpieczenia. A on jako pracodawca zostałby nie dosyć, że z kłopotem, to bez opieki dla mamy i kosztami. Odechciało mu się bycia pracodawcą dla opiekunki i z tego co wie, kilka osób z jego 15-tysięcznego miasteczka też dało sobie spokój. Kto potrzebował, wynajął przez firmę. Bernard również.
Pełnia Księżyca występuje wtedy, kiedy Księżyc jest po innej stronie Ziemi niż Słońce. Z bladego, sympatycznego rogalika, na którym przysiadał Pan Twardowski, zmienia się w dominujący na niebie, okrągły symbol zadowolenia i władzy. Jeżeli o coś się dopiero staramy, jesteśmy mili, staramy się pokazać z jak najlepszej strony. Dotyczy to wszystkich uczestników procesu opiekuńczego. Mało kto otwarcie powie od razu o swoich rzeczywistych oczekiwaniach i wymaganiach. Jak to mawiała postać lekarza z amerykańskiego serialu, dr House – wszyscy kłamią. No, może to jest za mocno powiedziane, nie zawsze chodzi o takie rażące, bezpośrednie kłamstwo, czasami jest to niewiedza czy brak świadomości.
Rodzina starszej pani, która mieszka osobno, nie wie, że mama wielokrotnie w nocy wstaje i majaczy. Senior na początku pobytu u niego opiekunki spręży się, jak to bywa przy gościach, i stara się być grzeczny i uprzejmy ale po jakimś czasie przyzwyczaja się i zmienia się w pokrzykującego gbura. Opiekunka, która otrzyma już umowę o pracę na niemieckich warunkach z miłej spolegliwej osoby zamienia się w kłębek roszczeń, pretensji, wymagań i szantażu – jak nie będzie tak jak ja chcę, to pożałujecie.
Jana i Heinrich (oboje przed 60-tką) poznali swojego przyszłego pracownika w parku. Pomagali na zmianę sędziwemu tacie. W czasie spacerów często spotykali dawnego kolegę z pracy ojca. Staruszek z bardzo silną demencją, na wózku, praktycznie ich nie poznawał. Zajmowała się nim opiekunka z Polski. Okazywała zaangażowanie i zainteresowanie podopiecznemu, była ujmująco miła. Opowiadała dużo o sobie, o tym, dlaczego pracuje z osobami starszymi, jak bardzo kocha taką pracę. Tylko firma, która ją zatrudniała to banda pijawek i oszustów, którzy płacą jej grosze a sami zgarniają od klienta niebotyczne kwoty.
Nie pomyśleli wtedy o tym, że człowiek, który krytykuje niepytany wobec nieznajomych pracodawcę, nie jest fair. Od słowa do słowa postanowili pomóc biednej kobiecie i zaproponowali bezpośrednie zatrudnienia na niemieckich warunkach u swojego taty. Trochę było formalności, pomógł im ich doradca podatkowy, pomogły urzędy. Najpierw był okres próbny. I opieka i wzajemne stosunki układały się znakomicie. Ale po podpisaniu umowy na stałe, tak jak zmieniają się fazy Księżyca, tak nagle zmieniła się opiekunka. Tego nie będzie robiła, to jej nie odpowiada, to trzeba zmienić, dlaczego ma gotować, skoro można kupić gotowe itp.., itd. Tata coraz więcej czasu siedział sam a Pani Opiekunka prowadziła przez Internet sprzedaż kosmetyków. Na każdą uwagę reagowała złością, groziła zgłoszeniem mobbingu, opowiadała sąsiadom prywatne szczegóły o zachowaniu ich chorego taty i ich samych.
Miła pani stała się nagle władcą i dyktatorem i dla nich i dla taty. Nie wytrzymali, wypowiedzieli umowę. Było okropnie – krzyki, wyzwiska, trzaskanie drzwiami i obelżywe wpisy w Internecie, z podaniem ich adresu. Ale również szerokie grono ich znajomych, potencjalnych bezpośrednich pracodawców na niemieckich warunkach zatrudnienia, poznało tę historię z ich punktu widzenia. Wielu ma starszych rodziców i są lub będą w potrzebie zatrudnienia opiekuna domowego. Nikt na pewno nie zdecyduje się zostać bezpośrednim pracodawcą. Jana i Heinrich wynajęli firmę z Polski, przyjeżdżają na zmianę dwie panie, współpraca układa się wzorowo.
To się tak tylko wydaje, że łatwo jest znaleźć potencjalnego pracodawcę w tej specyficznej branży, jaką jest domowa opieka nad osobami starszymi w Niemczech. Najgorzej jest, kiedy długoletnia, dobra współpraca kończy się z powodu śmierci podopiecznego i potrzebne jest nowe zatrudnienie. Z punktu widzenia niektórych opiekunek, które przez kilka lat dobrze i z oddaniem opiekowały się mamą czy tatą klienta, jest on wobec niej zobowiązany. Dobre, kochane panie, które oddały kilka lat swojego zaangażowania staruszkowi, nabierają wewnętrznego przekonania, że skoro były przez kilka lat zatrudnione na umowę o pracę na niemieckich warunkach w jakiejś rodzinie, to ta rodzina znajdzie im następną pracę. Wieloletnie poczucie stabilizacji, zwłaszcza kiedy współpraca układa się dobrze, usypia świadomość, że to jest tylko praca. Opiekunka dzieli przecież dużą część swojego życia z inną rodziną, przyzwyczaja się. Zapomina, że to praca objęta konkretną umową i to w takiej dziedzinie, gdzie niezależnie od nas wszystko się nagle kończy. Uśpiona czujność opiekunki, wieloletni błogostan i poczucie bezpieczeństwa powoduje dramaty. Dobra, regularna wypłata, ubezpieczenie emerytalne w Niemczech, kochany podopieczny, świetne otoczenie społeczne w postaci chwalącej i rozpieszczającej rodziny osoby starszej, kończy się nagle i nieprzewidywalnie.
Rodzina S. (zamożni, porządni ludzie) opowiadają, że zatrudniali Panią J. do opieki nad mamą przez 9 lat. Właśnie na umowę o pracę, na niemieckich warunkach. Były nadgodziny i bożonarodzeniowy niezły benefit. Zabierali opiekunkę i mamę na wycieczki, urlopy. Pani J. zobaczyła piękne miejsca, mieszkała w kurortach o takiej klasie, że nigdy nie byłoby jej na to stać. Kiedy mama nagle odeszła, umowa o pracę (zawarta z jedną córek) została wypowiedziana zgodnie z prawem. Rodzina przygotowała dla Pani J. również spory finansowy podarunek na pożegnanie. Okazało się, że Pani J. nie ma gdzie wracać. Poprosiła o znalezienie nowej pracy. Naprawdę chcieli pomóc, ale pechowo nikt z ich znajomego otoczenia nie szukał opiekunki. Pani J. sama nie podejmowała żadnych działań w kierunku znalezienia nowej pracy. Minął tydzień, dwa, miesiąc, dwa, trzy … Państwo S. byli zakłopotani – Pani J. mieszkała w domu ich mamy, oczekiwała środków finansowych na swoje wyżywienie i biernie czekała aż znajdą jej pracę. Potrafiła zadzwonić kilka razy dziennie i zapytać, czy już coś dla niej mają. W końcu powiedzieli, że nie są w stanie znaleźć jej nowej pracy, wyznaczyli termin, kiedy ma opuścić dom ich mamy. Pani J. popadła w rozpacz, płakała, że tyle lat traktowali ją jak księżniczkę a tak naprawdę cały czas siedziała na prochu, bo została bez pracy. Państwo S. kompletnie nie rozumieli, o co jej chodzi. Mieli przecież umowę o pracę, ta się skończyła, wykazali dużo dobrej woli ale nie czuli się odpowiedzialni za dalsze życie Pani. J. Dla niej to był dramat, poczuła się zdradzona, rozstali się w dużej niezgodzie. Państwo S. nie mają nic przeciwko zatrudnianiu personelu domowego bezpośrednio na niemiecką umowę o pracę. Mają i ogrodnika, kierowcę i panią sprzątającą. Kiedy jednak po długim czasie od tej historii pomocy opiekunki potrzebował ich wujek, poradzili mu, żeby skorzystał z agencji.
Nie tylko negatywne doświadczenia mają wpływ na to, że klienci niemieccy wolą złożyć odpowiedzialność za zatrudnienie domowej opiekunki czy opiekuna osób starszych w ręce kogoś innego i korzystać z zewnętrznych usług. Ta branża jest po prostu wyjątkowo skomplikowana, zaciera się różnica pomiędzy pracodawcą a pracownikiem i łatwiej jest funkcjonować na zasadzie usługodawca – wykonawca usługi. Prawne rozwiązania w zakresie zatrudniania opiekunów osób starszych na niemieckich warunkach istniały zawsze, ale mimo tego, taka forma zapewnienia opieki dla bliskich, nie stała się w Niemczech popularna.
Używamy cookies