Talizmany i przesądy są nieodłącznym elementem kultury każdego kraju na świecie. Wywodzą się z tradycji i obyczajów danego państwa. Niektórzy w nie wierzą, inni nie. Szczęściu warto jednak pomóc, a noszenie symboli szczęścia nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Mogłoby się zdawać, że państwa sąsiadujące ze sobą mają podobne zwyczaje. Czy aby na pewno? Jakie przesądy i talizmany łączą, a jakie dzielą nas z naszymi zachodnimi sąsiadami?
Wykształcona, elegancka pani niosąca torbę z nowoczesnym laptopem, rozmawiająca przez smartfona w drodze do swojego hybrydowego samochodu, w Polsce na widok kominiarza znajdzie sposób, żeby złapać się za guzik a w Niemczech ucieszy się, jak otrzyma figurkę kominiarza w prezencie.
Jak wspomnieliśmy wcześniej, w obu państwach zobaczenie kominiarza jest symbolem szczęścia. Ten symbol ma wyjątkowo konkretne źródło. Dawniej zapchany komin oznaczał zimno, brak możliwości przyrządzenia jedzenia, zagrożenie pożarem. Do dzisiaj – chociaż nie tak bardzo zdajemy sobie z tego sprawę – kominiarze czuwają nad bezpieczeństwem: domków jednorodzinnych, małych bloków i wieżowców. Bezpieczeństwo w domu to właśnie szczęście, które przynosi kominiarz.W Polsce na widok kominiarza łapiemy się za guzik (wcześniej, gdy wszyscy kominiarze ubierali się w stroje z charakterystycznymi, dużymi, złotymi guzikami więcej szczęścia zapewniało dotknięcie tegoż guzika), w Niemczech – szczęście przyniesie nam dopiero uściśnięcie mu dłoni. Szczególną pomyślność przyniesie spotkanie go 1 stycznia – zapewni to szczęście przez cały rok. Trafionym prezentem jest porcelanowa figurka z podobizną kominiarza.
Znalezienie czterolistnej koniczyny to pewny sposób na zapewnienie sobie szczęścia w wielu kręgach kulturowych zachodu. Dociekania skąd wzięła się magiczna moc czterolistnej koniczyny są różne – można wyczytać, że celtyccy kapłani, druidzi, dzięki temu kontaktowali się z duchami, że Ewa zabrała ją na pamiątkę utraconego Raju, że trójlistne to symbole nadziei, wiary i miłości, ale dopiero czwarty listek daje szczęście. Podobno we Freiburgu (informacja za Westfäliche Nachrichten z 2009 r) jest kolekcjoner, który zgromadził 5000 sztuk koniczynek z czteroma i więcej liśćmi. Nie wiemy niestety jak bardzo pomogło mu to w życiu, ale na pewno zajęło dużo czasu. W dzisiejszych czasach gdzie w zabudowanych betonem miastach zieleń to starannie przystrzyżona trawa, trudno o znalezienie nawet trójlistnej koniczyny. Na szczęście istnieje wiele komercyjnych produktów z wizerunkiem tego talizmanu – wisiorki, kolczyki, tapety, papier do pakowania. Podobno działają tak samo.
Koniecznie zawieszona na gwoździu przed wejściem do domostwa – tu i polskie i niemieckie zalecenia są zgodne. Wspólne jest również przekonanie, że podkowa może nie tyle daje szczęście, co broni przed nieszczęściem. Toczą się jednak w obu narodach dyskusje, czy lepiej powiesić podkowę tak, aby jej końce były skierowane ku górze (aby w powstałym U zbierały się wszystkie duchy i siły nieczyste, które chciałyby wejść do domu), czy na dół (aby diabeł zahaczył o nie rogami i nie mógł przekroczyć progu) czy w na boku, aby utworzyła literę C symbolizującą Chrystusa. Jak zdobyć podkowę? Kiedyś wierzono, że tylko znaleziona podkowa przynosi szczęście. Dawno, dawno temu może zwykły człowiek miał jeszcze jakąś szansę na znalezienie jej. W dzisiejszych czasach jest to prawie niemożliwe i – jeżeli chcemy ochronić dom przed utratą szczęścia – musimy działać niestety komercyjnie i po prostu ją kupić. Pytanie tylko, czy kupiona działa tak samo dobrze jak znaleziona? Jedno jest pewne – podkowy na pewno przynoszą szczęście i dobrobyt ich producentom.
Jest typowo niemieckim gwarantem szczęścia, ponieważ związana jest ze starogermańskimi wierzeniami, że to dzik (niem. Wildschwein), przodek dzisiejszej świni domowej, był zaprzęgnięty do powozu boga Freja (niem. Freyr). То był potężny bóg, a więc Glückschwein symbolizuje dobrobyt, bogactwo i siłę. Stąd też w języku niemieckim o tym, że ktoś miał szczęście, udało mu się, potocznie powiemy: er hat Schwein gehabt (Schwein haben). W Polsce nie postrzega się świni jako symbolu szczęścia. Istnieje co prawda zwyczaj gromadzenia oszczędności w skarbonce w kształcie świnki, ale to raczej wpływy brytyjskie. Zbieramy więc pieniądze, aby zagwarantować sobie dobrobyt w śwince – skarbonce, ale w mowie potocznej, jeżeli chcemy kogoś obrazić lub negatywnie określić czyjeś postępowanie użyjemy określenia „świnia”. W Polsce, zamiast podarować komuś figurkę świnki na szczęście choćby z koniczynką w ryjku i ujeżdżaną przez kominiarza trzymającego w ręce podkowę (taką kombinację bez trudu kupimy w Niemczech) to jednak wolimy wybrać słonika z podniesioną trąbą.
Żródło symboliki biedronki jako atrybut zdrowia i pozytywnej energii wynika już z nazwy, która w obu językach wiąże się z chrześcijaństwem. W Polsce biedronki nazywa się bożymi krówkami, a w Niemczech – tłumacząc dosłownie – chrząszczami Maryi. Uważano, że biedronki są wysłannikami z nieba. W obu kulturach nie wolno zabijać biedronek. W Polsce, gdy biedronka usiądzie nam na ręce, trzeba na nią lekko dmuchnąć i powiedzieć zaklęcie „biedroneczko leć do nieba, przynieś mi kawałek chleba”. Istnieje także bardziej przyziemne wytłumaczenie, dlaczego biedronki uznano za symbol szczęścia. Biedronka to mały drapieżnik – odżywa się mszycami (niem. die Blattlaus), przędziorkami (die Spinnmilben), czerwcami (die Schildläuse), które były i są przyczyną ogromnych szkód w uprawach roślinnych. Biedronki dosłownie przynoszą szczęście, chroniąc od wieków rośliny uprawne, a tym samym człowieka przed głodem. Jedna biedronka może zjeść nawet 60 mszyc dziennie! W Niemczech popularne są słodycze w kształcie biedronek – im większa, tym więcej szczęścia. Niestety w naturze coraz trudniej je spotkać. Oba państwa przeżywają za to w ostatnich latach prawdziwą inwazję biedroniki azjatyckiej, która nie kojarzy się że szczęściem – masowo próbuje dostać się na przezimowanie do mieszkań, a jej wydzieliny są silnym alergenem.
To najważniejsze talizmany – symbole szczęścia w Polsce i w Niemczech. Są też oczywiście inne, znane w obu krajach, takie jak zajęcza łapka (Hasenpfote) czy grosik na szczęście (Glückspfennig) oraz rdzennie polskie jak zwyczaj noszenia łuski karpia wigilijnego w portfelu.
Jest kilka wspólnych tematów – kto przesala jedzenie jest zakochany (wer Essen versaltzt ist verliebt), rozbite szkło i porcelana przynosi szczęście (Scherben bringen Glück). Wspólne dla obu kultur jest noszenie przez pannę młodą czegoś nowego, starego, niebieskiego i pożyczonego (am Hochzeitstag etwas Neues, Altes, Blaues und Geliehenes tragen).
Tak jak w przypadku symboli w przesądach również istnieją różnice. W Polsce pożyczenie soli to dobry uczynek, w Niemczech uważa się, że to przynosi pecha (Salz borgen Pech bringt). W Polsce na znalezioną monetę należy chuchnąć (hauchen), w Niemczech splunąć (spucken). Czarny kot w obu narodach kojarzy się z nieszczęściem, ale Niemcy mają na ten przesąd nieco inne spojrzenie.
Jak wcześniej wspomnieliśmy ten przesąd pojawia się w obu kulturach. Źródło tego wierzenia jest nieco zawiłe. Kot bez względu na kolor futra od starożytnych czasów budził wiele emocji. Faraonowie otaczali je czcią, a zabicie go stanowiło najcięższą zbrodnię. W średniowieczu ich znaczenie całkowicie się zmieniło. Koty zaczęto postrzegać jako symbol czarnej magii. Nawet w dzisiejszej kulturze na obrazach czy w filmach wiernym towarzyszem czarownicy jest czarny kot. Przebiegnięcie drogi przez czarnego kota zwiastuje pecha. Jednak w Niemczech, aby zwierzę to przyniosło nam nieszczęście, musi przejść nam drogę z lewej strony na prawą.
W większości miejsc na świecie ten dzień jest związany że szczęściem i radością. Ludzie robią sobie wzajemne żarty, bawią się i pękają ze śmiechu. Nasi zachodni sąsiedzi najchętniej nie wychodziliby tego dnia z domu. Uważają, że zbyt duża dawka śmiechu może przynieść pech. Traktują ten dzień niemal jak piątek trzynastego, z każdej strony spodziewając się nieszczęścia.
Jest na pewno wiele innych wspólnych lub specyficznych symboli szczęścia i przesądów. Podpowiadamy: to dobry temat na rozmowy z osobami starszymi!
Używamy cookies