Na fali wielkich emocji, jakie pojawiły się w państwach Unii Europejskiej w związku z dyskusją na temat uchodźców, zainteresowało nas, jak wygląda praca w opiece w domach, gdzie rodziny nie pochodzą wyłącznie z Niemiec. Patrząc na dane jednego z niemieckich portali statystycznych (de.statista.com) i raport o liczbie obcokrajowców wg kraju pochodzenia sporządzony na dzień 31 grudnia 2014 roku, prawdopodobieństwo, że trafimy do takiego domu jest duże:
Powyżej 100-tysięczne społeczności obcokrajowców w Niemczech tworzą także ludzie pochodzący z Kosowa, Bułgarii, Austrii, Bośni i Hercegowiny, Węgier, Hiszpanii, Holandii, Portugalii, Ukrainy, Francji, Syrii, Chin, USA i Wielkiej Brytanii. Ogółem w Niemczech zamieszkują osoby pochodzące z prawie 200 krajów na świecie i stanowią grupę obywateli tego kraju liczącą 8 152 968 osób. Liczba mieszkańców Niemiec wg danych niemieckiego Urzędu Statystycznego wynosiła na koniec września 2014 roku 81 083 600 osób. Cudzoziemcy w Niemczech stanowią więc około 10% społeczeństwa.
Najwięcej pań opiekunek, z którymi udało nam się porozmawiać na ten temat, pracowało w domach gdzie były małżeństwa mieszane – jedno ze współmałżonków było rodowitym Niemcem, drugie pochodziło z innego państwa. Pani Janeczka, która zajmuje się opieką nad osobami starszymi od 11 lat, pracowała dwa razy u rodzin w których żony były rodowitymi Niemkami a mężowie pochodzili w jednym przypadku z Hiszpanii a w drugim z Włoch. „Bardzo dobrze wspominam obie prace. Tam, gdzie było małżeństwo niemiecko – hiszpańskie było o tyle ciekawie, że starsi państwo, dopóki im zdrowie na to pozwalało, spędzali po kilka tygodni w Niemczech a po kilka w Hiszpanii. A ja jeździłam z nimi, mogłam więc sporo zobaczyć. Nie zauważyłam większych różnic pomiędzy pracą w takich rodzinach a w rodzinach, gdzie oboje małżonkowie byli Niemcami. No, może troszkę mniej rygorystyczne podejście do porządków w domu. I na pewno inna dieta – więcej warzyw, owoców, jakiś sałatek. Z tym panem z Włoch miałam tylko taki problem, że w miarę jak posuwała mu się demencja, zapominał języka niemieckiego. Mówił do mnie po włosku, a ja rozumiałam tylko, że np. woła mamę (wł. mamma). Nic więcej po włosku nie potrafię zrozumieć”.
Pani Joanna trafiła do opieki nad panią, która pochodziła z Portugalii. Jej mąż był Niemcem. Starsza pani chorowała na raka, bardzo cierpiała. Według pani Joanny praca w opiece w tym domu niczym nie różniła od innych prac, ale potwierdza opinię Pani Janeczki, że obyczaje kulinarne były bardziej zbliżone do kuchni południowej.
Pani Maria opiekowała się starszą panią z Indii. Jej syn studiował kiedyś w Niemczech i już tu został. Kiedy mama zaczęła poważnie niedomagać i wymagać stałej opieki, zabrał ją do swojego domu. Dla Pani Marii opieka nad starszą Hinduską była bardzo trudna. Starsza pani znała tylko trochę język niemiecki. Miała wyraźne objawy demencji ale zdawała sobie jeszcze sprawę z tego, że nie jest w swoim kraju i mówiła najczęściej po... angielsku. Komunikacja sprowadzała się właściwie tylko do gestów. „Wyjechałam do pracy jako opiekunka do Niemiec, ponieważ znam niemiecki i chciałam się rozumieć z chorymi. Tu było dla mnie bardzo trudno. Podopieczna traktowała mnie trochę jak nierozgarniętą gapę. Mówiła bardzo dużo i szybko (w hindi albo po angielsku), denerwowała się na mnie praktycznie o wszystko. Pokazywała na coś bliżej nieokreślonego ręką i złościła się, że nie domyślam się co mam zrobić. Nie smakowało jej przygotowane przeze mnie jedzenie. Nie podobało jej się jak robię pranie. Nie pozwalała mi się umyć ale swojej wnuczce, której oboje rodzice byli Hindusami – tak. Myślę, że jednak była pomiędzy nami zbyt duża różnica kulturowa. No i nieznajomość języków, którymi starsza pani się posługiwała. Pomimo dobrego wynagrodzenia, próśb syna i jego rodziny zrezygnowałam z tej pracy po niecałym miesiącu”.
Pani Beata nie chce powiedzieć jakiej narodowości była osoba starsza i jej rodzina, od których uciekła (dosłownie) po tygodniu. „To był jakiś koszmar. Nie uważam, że wynikał z narodowości, to byli po prostu tacy ludzie. Miałam się opiekować schorowanym panem po wylewie. Pielęgnacja nie sprawiała mi żadnych problemów, generalnie współpraca ze starszym panem układała się dobrze. Ale pan mieszkał w dużym wielopokoleniowym domu. Każdy z domowników uważał, że jestem na zawołanie każdego i mam wykonywać wszystkie polecenia całej rodziny. Myślałam, że zwariuję. Rodzina liczyła 12 dorosłych osób, do tego nastoletnie dzieci i ja w środku jako człowiek do wszystkiego… Brudno, nikt nie szanował zrobionych porządków. Nie, tego nie dało się wytrzymać. Byłam też kiedyś w identycznej sytuacji u rdzennie niemieckiej rodziny, dlatego nie wiążę sytuacji z narodowością”.
Pani Martyna opiekowała się starszą panią, rodowitą Niemką, której syn wrócił pewnego dnia z wyjazdu służbowego z żoną z Chin. Nie miała żadnych konfliktów z synową, a wręcz przeciwnie. Znalazła w niej, jak mówi, „sojuszniczkę”. Obie były cudzoziemkami w Niemczech i mogły się wymieniać poglądami na różne sprawy z kultury i obyczajowości niemieckiej – czyli poplotkować. Poznała dużo ciekawych przepisów na proste, zdrowe dania.
Niezbyt miłe słowa padły niestety od opiekunek, która pracowały w rodzinach z polskimi korzeniami. Kilka opiekunek i dwóch panów opiekunów stwierdziło wręcz, że potwierdza się reguła o wrogości Polaków wobec siebie za granicą i tendencji do wykorzystywania. Tylko jedna z naszych rozmówczyń była zachwycona pracą w miejscu, gdzie opiekowała się starszą panią, która pochodziła z Polski.
Jako podsumowanie tematu – wypowiedź Ewy, która dzięki pracy w opiece zwiedziła prawie cały świat. Jest prawdziwym globtroterem i poliglotą – pracowała jako opiekunka już w 14 państwach i zna 6 języków obcych!
„Wszędzie są ludzie fajni i niefajni. Obojętnie czy to w Niemczech czy w Australii czy w Szwecji. Starość i zapach z pieluch nie mają narodowości”.
Używamy cookies