Częstym problemem opiekunek osób starszych jest zbyt mały ich zdaniem kontakt dzieci z rodzicami w Niemczech. Porównujemy zachowania, które my Polacy znamy w przypadku konieczności przejęcia opieki nad naszymi rodzicami z zachowaniami Niemców. Wiele opiekunek z Polski, które pracują w branży opieki w Niemczech, osobiście napotkało na problem opieki nad własnymi rodzicami, ale dla wielu jest to jeszcze problem nieznany z własnego domu.
Opieka nad osobami starszymi w ich domach jest od wielu lat jedną z najszybciej rozwijających się sferą usług w Niemczech. Domowe opiekunki, dochodzące służby medyczne, dochodzące fryzjerki, dowóz posiłków do domu, zakupy na telefon. My Polacy często krytycznie podchodzimy do niemieckich rodzin, pomimo że korzystamy z ponad 200.000 miejsc pracy w domowej opiece nad osobami starszymi w Niemczech, do tego szacuje się, że w domach opieki i w opiece dochodzącej pracuje następnych kilka tysięcy opiekunów z Polski.
Zainteresowało nas, czy Niemcy zdają sobie z tego sprawę, że opiekunki osób starszych z Polski w wielu przypadkach negatywnie oceniają ich postawę wobec rodziców, czyli otaczanie osób starszych usługami obcymi. Zapytaliśmy więc dzieci osób starszych w Niemczech, dlaczego zlecili opiekę nad rodzicami, zamiast samodzielnie się nimi zająć.
Może ja odpowiem, bo żona będzie się wstydziła. Teść (91 lat) jest emerytowanym adwokatem, ma zaawansowaną demencję, jest teraz miłym i spokojnym staruszkiem. Ale wcześniej to był potwór. Dla ludzi miły, uprzejmy ale w domu pił i był agresywny. Matka żony, żona i jej siostra wielokrotnie musiały uciekać w nocy z domu. Znęcał się nad nimi psychicznie i fizycznie, bił, po prostu stwarzał piekło na ziemi. Takich rzeczy się nie zapomina. Żona do dzisiaj budzi się w nocy z krzykiem. Teściowa rozwiodła się z nim, jak żona i jej siostra były już dorosłe. On się tak obraził z tego powodu także na dzieci, że przed ponad 15 lat do żadnej z córek się nie odezwał. Nasze dzieci nie znają praktycznie dziadka. Teraz same są dorosłe, rozumieją, ale wcześniej trudno to było im wytłumaczyć. Jestem opiekunem prawnym teścia, zarządzam jego finansami. Faktycznie zlecamy wszystkie istniejące usługi opiekuńcze dla osób starszych, jakie istnieją na rynku. Staramy się, żeby niczego mu nie brakowało Nie dostanie od nas jednak tego, czego sam nie dał – miłości i ciepła rodzinnego.
Dlaczego? Od 25 lat mieszkam w Monachium. Tu mam pracę, dom, męża, swoje dzieci. Mama (81 lat, lekka demencja) całe życie mieszkała na wsi, 400 km od Monachium. Nie chce przenieść się do nas, boi się miasta, a ja nie mogę do niej pojechać częściej niż raz – dwa razy w miesiącu. Muszę pracować, tam na miejscu nie znajdę pracy, a nawet jeżeli, to mama nie może zostawać sama na ponad 8 godzin dziennie. Mąż też musiałby zmienić pracę, dzieciaki studiują, musiałby same mieszkać. No i powstałby problem z teściami, dylemat nie do rozwiązania, kto jest ważniejszy – moja mama czy teściowie. Rozstrzyganie takich rzeczy mogłoby nas poważnie poróżnić w zgodnym do tej pory małżeństwie. Mąż ma starszych rodziców w Monachium, jest u nich prawie codziennie, ale i tak do nich też zatrudniliśmy opiekunkę. Chyba nikt, kto jest czynny zawodowo, nie może pozwolić sobie na rzucenie pracy, aby opiekować się cały dzień rodzicami. Z tego co słyszałam, w Polsce jest łatwiej zająć się rodzicami, bo ze względu na drogie mieszkania i domy, pod jednym dachem często mieszka kilka pokoleń. Jestem w innej sytuacji, mieszkam za daleko. Po prostu nie mam szansy na to, żeby na co dzień zajmować się mamą – dlatego zlecam opiekę nad nią.
Szczerze? Nie mogę, po prostu nie mogę znieść tego psychicznie. Jestem tzw. późnym dzieckiem, mama urodziła mnie jak miała 42 lata. Wiem, że teraz, jak jest chora (mama ma 87 lat, zaawansowana choroba Alzheimera) powinienem się jej odwdzięczyć. Ale nie potrafię przyjechać do niej i spokojnie przyjąć tego, że mnie nie poznaje. Moja mama nie wie kim jestem! Wcześniej często ją odwiedzałem, brałem do siebie do domu na kilka – kilkanaście dni. Ale jak uderzyła moją 6 letnią córkę, żona zaczęła bać się o dzieci. A ja nie mogę do niej jeździć od czasu, kiedy zupełnie przestała reagować na moją obecność. Przeczytałem o chorobie Alzheimera chyba wszystko. Wiem, na czym polega ta choroba i wiem jak przebiega, ale nie potrafię patrzyć jak zawładnęła moją mamą. Mama bierze do ust i gryzie wszystko co ma pod ręką – książkę, gazetę, serwetę. Nie mogę patrzyć na to, jak siedzi w fotelu i patrzy tylko przed siebie. Moja mama była mądrą, roześmianą, ciepłą osobą, zawsze mówiła, że jestem największą radością jej życia. A teraz jestem dla niej nikim… Bardzo ją kocham, ale ten człowiek, którym się stała – nie, to jest dla mnie za trudne. Pracuję na dwa etaty, żeby mama miała jak najlepiej, opłacam wszystkie możliwe usługi. Możecie sobie o mnie pomyśleć, co chcecie, ale ja nie chcę, nie mogę odwiedzać „takiej” mojej mamy i opiekować się nią.
Proszę tylko spojrzeć, nie wyglądam na swoje lata, prawda? To ta peruka odejmuje mi lat. Choruję na raka, zaczęło się od piersi, mam usunięte obydwie i węzły chłonne. Nie mogę nic podnosić. Czeka mnie kolejna chemia. Moja mama (88 lat, po wylewie, paraliż, afazja) potrzebuje zdrowej osoby do opieki. Mama mieszka w domu obok, jak nie mam chemii, to jestem u niej codziennie na kilka godzin, ale jedyne co mogę, to do niej mówić. Nie pomogę jej wstać, usiąść, zmienić pieluszki. Najbardziej się boję, że się zakrztusi śliną na leżąco. Trzeba ją wtedy szybko posadzić albo przełożyć na bok. Nie mam na to siły choćbym chciała pomóc. Zatrudniłam opiekunkę domową żeby mama była bezpieczna. Fryzjerka przychodzi, kosmetyczka, pani do pedicure. Nikt się nie dziwi, jak kobieta idzie do fryzjera czy kosmetyczki, a dziwne jest, że takie usługi zamawia się do domu? Przecież to, że mama jest chora i wiekowa, nie oznacza, że ma mieć kołtuny na głowie i zaniedbane paznokcie. Jak była zdrowa dbała o siebie, systematycznie chodziła i do fryzjera i kosmetyczki. Nie rozumiem, dlaczego w ogóle takie pytania.
Oboje jesteśmy lekarzami, mamy 3 dzieci nastolatków. Przykre, ale nie wystarcza nam czasu na systematyczną opiekę nad teściami (83 i 85 lat). Oni przecież od ponad 30 lat mieszkają sami, bez dzieci. Dla mnie jest to sytuacja normalna, że opłacamy opiekunkę dla nich. Przecież nagle nie wprowadzimy się do teściów z dzieciakami a to byłaby jedyna możliwość, żeby się nimi na bieżąco opiekować. Nawet nie wiem, czy życzyliby sobie tego. Mają swoje życie, a my mamy swoje życie. Niczego im nie brakuje, nasze kontakty są takie same jak od początku naszego małżeństwa. Teść ma silną demencję, 5 minut po naszej wizycie i tak dzwoni i ma pretensje, że ich nie odwiedzamy. Teściowa cały czas jest aktywna, w miarę zdrowa. Protestowała, kiedy mąż zaproponował zatrudnienie opiekunki. Teraz się już przyzwyczaiła, i nawet jest wdzięczna, bo teść jest coraz bardziej uciążliwy. Nie, nie widzę w tym nic złego, że staramy się zapewnić opiekę teściom poprzez usługi zewnętrzne. Po to te usługi są, żeby z nich korzystać. Mąż kocha rodziców, ja szanuję teściów, wnuki ich też kochają ale nie bardzo widzę nawet potrzebę, żebyśmy mieli zmienić całe swoje życie. Nie wyobrażam sobie mojej teściowej w sytuacji gdyby ktoś z nas miał jej np. zmieniać pieluszkę, to byłoby dla niej dużym upokorzeniem. Zawodowy opiekun nie stanowi takiego dodatkowego obciążenia.
Nie znam się na opiece. Mama (91 lat) ma niewydolność serca, do tego ma stomię, problemy z przełykaniem i lekki niedowład po wylewie. Jeżeli jest na rynku usług oferta fachowej opieki, to dlaczego nie mam z tego skorzystać? Nie wiem, jak się zajmować chorymi, nie chcę zrobić mamie krzywdy albo żałować, że źle zareagowałam. A poza tym – może wyda się, że jestem cyniczna – nie zamknę się w domu i nie zrezygnuję ze swojego życia tylko dlatego, że moja mama nie jest już samodzielna. Kocham ją, ale to nie znaczy, że wiem jak się nią zajmować i że muszę się wszystkim zajmować osobiście. Wiem, że Wy z Polski patrzycie na to inaczej, uważacie, że Niemcy nie zajmują się swoimi rodzicami bo są u nas zachwiane stosunki rodzinne. Jestem ciekawa, czy wszyscy, którzy wyemigrowali z Polski wrócą do domu, jak ich rodzice będą starzy? Ile osób z Polski stać na to, żeby rzucić pracę i spędzać cały czas ze starymi rodzicami? I mówiąc „stać na to” nie chodzi mi tylko o pieniądze, chodzi mi o poświęcenie często ponad 10 lat swojego życia. Moja mama utraciła samodzielność właśnie 10 lat temu, więc wiem o czym mówię. Co w tym złego, że mamę nakarmi wykwalifikowana opiekunka, a nie ja osobiście? Łatwo jest krytykować.
Mieszkam z żoną i dziećmi obok domu rodziców (mama 84 lata, demencja, tata 89 lat po wylewie). Ich dom jest zapisany na mojego brata, rodzice uznali kiedyś, że on jest mniej zaradny ode mnie, więc zapisali mu w testamencie większość majątku. Brat spędza życie na podróżach, rozrywkach, ciągle zaczyna jakieś świetne interesy, które nie wychodzą a rodzice wciąż go finansują. Dlaczego więc mam poświęcać swoje życie osobiste na opiekę nad rodzicami? Żeby brat mógł dłużej nie pracować? Wystąpiłem o ustanowienie opiekuna sądowego, on zadecydował o zatrudnieniu służb medycznych i całodobowej opieki. Moje dzieci od lat nie lubią chodzić do dziadków, bo zawsze tylko słyszały jaki to wujek Arnold jest biedny, nic mu się nie udaje, nawet żona go porzuciła a ich tata, czyli ja to chyba całe szczęście w życiu dla siebie zagarnąłem. Bzdury, szczęście nie ma tu nic do rzeczy – zawsze pracowałem, zawsze szanowałem siebie i innych i dlatego żyję jak żyję. Nie jest łatwo całe życie być pomijanym przez rodziców. Dlatego rzadko ich odwiedzam. Oni i tak nigdy nie pytają o moje sprawy, moje problemy. Martwi ich tylko, czy biedny Arnold poradzi sobie po ich śmierci. Jestem pewien, że sobie poradzi – już kombinuje, żeby rodziców wsadzić do domu opieki i sprzedać dom.
Używamy cookies