Po relacji córki podopiecznej (relacja córki podopiecznej - cz.1) zamieszczamy relację opiekunki, Pani Joli, zachowując oryginalny styl wypowiedzi, bez zmian stylistycznych i redakcyjnych:
robię za opiekunkę w Niemczech już od 3 lat. Właściwie to cały czas pracowałam tylko w jednym domu. Jacy to byli bogaci ludzie! Dom cały w marmurach, parkiety, dywany takie grube, że jeszcze takich nie widziałam, skórzane kanapy (naprawdę skórzane, nie ze skaju!), a w jadalni stół na 24 osoby i kryształowy żyrandol. A jakie samochody cała rodzina miała! Mój pokój miał ponad 20 metrów kwadratowych, miałam swój plazmowy telewizor, telefon w pokoju i to bez żadnego gadania. Do sprzątania przychodziła jakaś firma, 3 kobiety naraz, żeby wszystko ogarnąć. Opiekowałam się żoną takiego faceta. On był jeszcze całkiem na fleku, miał chyba 75 lat, jeszcze chodził do pracy, był notariuszem czy jakimś innym prawnikiem. A że wziął sobie kiedyś starszą żonę – ona miała 85 lat – to ona już się tak nie trzymała. Miała jakąś taką chorobę, to pewnie był Alzheimer, oni wszyscy na to na starość chorują, że kompletnie zdurniała. Mam córkę, która urodziła się z chorobą psychiczną, to wiem jak to wygląda. Coś w głowie wysiądzie i koniec, nic nie pomoże. No i ja nią się opiekowałam, jak on szedł do pracy. Zawsze o 9 wychodził i o 14 już był w domu. Ona spała wtedy jeszcze, więc kucharka dawała mu obiad i szła do domu. A ona wstawała o 16 i wtedy ja do 19 miałam fajrant, bo albo on albo dzieci się nią zajmowały. Byłam zdziwiona, bo i córka i syn co drugi dzień przyjeżdżali do matki a słyszałam, że Niemcy się rodzicami nie interesują. Pewnie o spadek im chodziło.
A było co przy niej robić. Już od samego rana. Wstawała tak o 7-7.30, niemieckie Pflegi do niej przychodziły. Trzeba było ją rano kąpać i to dwie musiały ją trzymać, bo się nie dawała myć. A po nocy zawsze, choćby nie wiem jakie pieluchy miała, cała była zafajdana i łóżko też. No to one ją myły aja to łóżko robiłam. Wszyściutko było zawsze mokre i wysmarowane. Potem jak one już ją wymyły i ubrały, dawały jej jakieś leki i wychodziły. No to ja wtedy śniadanie musiałam jej dać. Nic sama nie potrafiła, ani kubka sobie przytrzymać, ani sama chleba wziąć. Takie śniadanie to prawie godzina roboty, bo ona nic nie rozumiała, że ma pogryźć i połknąć. Tak samo było z karmieniem obiadem i kolacją. Potem trzeba było na nią uważać, bo tak od 10 to diabeł w nią wstępował. Łaziła po całym domu, szukała nie wiadomo czego, matkę wołała, do szkoły chciała iść. Czasami to niezły ubaw z tego miałam, ale czasami to trudno było jej cokolwiek przetłumaczyć. Jakby mnie nie widziała. Ja jej mówię, chodź Helga, telewizję pooglądamy, ale gdzie tam, ani minuty nie chciała usiąść. A ja tak musiałam za nią chodzić, bo nigdy nie było wiadomo, kiedy i gdzie nasika. A taki dywan to potem trudno wyczyścić żeby nie śmierdziało. Czasami to sobie tak myślałam, że co jej z tego młodszego bogatego męża przyszło, jak na starość jak piesek się zachowuje a on na to patrzy. Ale on był za nią dużo czasu, taki porządny mąż. Codziennie jej kwiaty przynosił, siedział z nią potem, opowiadał jej coś, jakieś takie układanki jak dla dzieci z nią składał. A ona to już nawet nie wiedziała jak jemu imię ale słuchała go bardzo. Potem tak o 19 znowu Pflegi przychodziły i na noc ją szykowały aja z nią w pokoju potem siedziałam i bajki jej czytałam, jak dziecku. Bo ja dobrze znam niemiecki. Ona już wtedy od leków taka śpiąca się robiła i taka spokojna. Uśmiechała się nawet do mnie, chyba myślała, że jestem jej matką. Smutno mi się wtedy robiło, bo moja córka jest w ośrodku i pewnie jej tam nikt nie czyta. Ale w domu to nie miałam jak się nią zająć, bo muszę pracować. A o 21-22 szłam już do siebie na telewizję. W niedzielę mogłam wyjść do kościoła, zawsze 100 Euro kieszonkowego dostawałam, dobrzy byli dla mnie. Ale ona potem umarła i od razu musiałam do domu jechać.
Odpowiedziałam na jakieś ogłoszenie, że szuka ktoś opiekunki do mamy. W końcu jestem doświadczoną opiekunką, 3 lata w tym robiłam. Ta córka przez telefon niby taka miła była, ale jak przyjechałam, to katastrofa. Jak zobaczyłam ten dom – ludzie, u mnie w miasteczku ładniejsze chałupy mają, a połowa to bezrobotni. Mówiłam zaraz tej córce, że w Niemczech to już chyba nikt tak nie mieszka, iże szkoda, że nie widziała domu gdzie wcześniej pracowałam. Jakaś taka skrzywiona się zrobiła. Zaraz sobie pomyślałam, że pewnie głodem tu będę przymierać, słyszałam od innych, jacy oni potrafią być oszczędni. Pokój dla mnie był niczego sobie, nie mogę powiedzieć. Chyba najlepszy w całym domu. I czyściutko wszędzie, zaraz kurz na szafie sprawdziłam, musieli wysprzątać. Ale od rana już się zaczęło – ani porządnej kawy, ani jogurtu w lodówce, aja lubię rano taki jogurt z tymi bakteriami i musli zjeść. Zaraz jej powiedziałam co lubię. No i telewizora w pokoju nie było. A przecież coś trzeba robić, chociaż na telewizję po pracy się pogapić. A ta jej matka – taka jakaś wystraszona ale ciekawskie babsko – tylko same pytania: jak mi się jechało? Jak się czuje moja córka? Czy wolę jak jest ciepło czy zimno? Już jej chciałam powiedzieć, a co ją to obchodzi? Ale wytrzymałam, bo nie ma co się z takimi kłócić, nic jej nie odpowiadałam. Pytałam tą córkę chyba z 10 razy, kiedy mi telewizor załatwi i to najlepiej taki, żeby chociaż z 5 polskich programów było. A ona tylko nie wiem, nie byłam przygotowana nataką rozmowę, nie potrafię nic w tej chwili obiecać i tak w kółko. No przecież nie pytałam o numery totolotka, tylko o jedną prostą rzecz! Mówiłam jej, że w tamtym domu miałam plazmę, przecież u nich to dużo nie kosztuje. Chyba z dwie godziny jej to do głowy kładłam, że telewizor jest mi potrzebny, a ona jakby z nieba spadła. Coś o zakupach mówiła, o matce, że chora. No przecież gdyby była zdrowa, to by mnie nie brali. A zakupy zrobić to chyba każdy potrafi. No a co matce przeszkadza, że ja bym sobie wieczorem trochę na polskie programy popatrzyła? W końcu wydusiłam z niej, że mąż się zajmie sprawą telewizora, jak wróci z pracy. No i można było? Po co to cała dyskusja, przecież nie chciałam od niej Mercedesa, tylko telewizor, nawet zwykły. No i chyba sama potem się połapała, że głupka z siebie z tym telewizorem zrobiła, że tyle gadania było trzeba, bo jakaś taka czerwona się zrobiła. Zapytałam gdzie pranie oddają i kiedy do sprzątania ktoś przychodzi. A ona jakimś takim podniesionym głosem, że jej mama zawsze sama prała i sprzątała iw ogłoszeniu w obowiązkach było prowadzenie domu. No dobra, powiedziałam jej, że będę to robiła, chociaż w poprzedniej pracy to ido sprzątania przychodzili i pranie i prasowanie się oddawało do punktu. A jak zapytałam za ile mogę wydzwonić do Polski, bo w poprzednim miejscu mogłam dzwonić ile chciałam to zaniemówiła. A potem zaraz tak jakoś cicho przez zęby powiedziała, że się rozmyśliła inie chce nikogo do mamy, że mam jechać do domu. Bezczelne babsko, aż mnie zatrzęsło. Powiedziałam jej co myślę o takich, co mieszkają w ruderze a wymagania mają jak księżniczki. Taka była czerwona, że myślałam, że pęknie. Nawet chętnie się stamtąd zabrałam, to nie było miejsce dla mnie, ja w lepszym domu pracowałam.
Teraz ja dałam ogłoszenie, że szukam pracy jako opiekunka, że ma być telewizor w pokoju, telefon i dobre warunki. Trochę już mam krucho z pieniędzmi, więc jak się ktoś odezwie, to już może nawet bez tego telefonu w pokoju się obejdę. Ale telewizor musi być!
Używamy cookies