Dla opiekunek osób starszych to może być ułatwienie, ale również problem. Ułatwienie – jeżeli ta osoba lubi zostać na kawę i pogawędkę a opiekunka zyskuje w ten sposób więcej czasu wolnego dla siebie. Utrudnienie – wtedy, gdy ta osoba uzurpuje sobie prawo do dysponowania opiekunką i wymaga od niej usłużności. Jak wygląda miłość starszej pani w praktyce pracy w opiece?
Jest takie staropolskie określenie na adoratora, który walczy o względy wybranki serca – starający się. To taki wieczny zalotnik, który przychodzi do wybranki swego serca z czekoladkami i kwiatkami. Nie jest typem, który porwie kobietę żarem swoich emocji. Jego celem nie jest tylko zdobycie, ale cierpliwe podziwianie i adorowanie w nadziei na wzajemność. W języku niemieckim na takiego pana mówi się der Verehrer.
Janina trafiła do pracy u starszej pani w małej wiosce gdzieś w Szwarcwaldzie. Takie miejsce, w którym wszyscy się znają, wiedzą o sobie wszystko a czas płynie jakby inaczej niż w szumie dużego miasta. Jej podopieczna w wieku 84 lat miała początki demencji, ale była łagodna i spokojna. Pochodziła z tzw. dobrego domu – jej rodzice prowadzili w pobliskim miasteczku praktykę adwokacką. Otrzymała dobre wykształcenie, wyszła za mąż za człowieka, którego właściwie wybrała jej mama. To nie była wielka miłość, ale zgodnie przeżyli ponad 40 lat. Mąż zmarł na zawał serca. Od ponad 20 lat była wdową a od 12 lat w każdą niedzielę odwiedza ją Herbert.
Herbert był synem miejscowych gospodarzy, którzy ledwo wiązali koniec z końcem. Kiedy pierwszy raz zobaczył Starszą Panią miała 10 lat a on 12. Nigdy nie miał odwagi ani też nie było ku temu okazji aby z nią porozmawiać. Ona – zadbana, wykształcona a on od rana do nocy harował w gospodarstwie. Żadna inna panna mu się nie spodobała. Ciężko pracował i wyczekiwał na wakacje, kiedy Starsza Pani przyjeżdżała do domu. Potem na wiele lat zniknęła z mężem w Stuttgarcie i dopiero po jego śmierci wróciła do rodzinnego domu. Herbert nie pamięta już wielu rzeczy z przeszłości, ale pamięta dokładnie, kiedy zaprosiła go po raz pierwszy do siebie na herbatkę.
Janina nie wie, jak przebiegał ich związek, kiedy byli młodsi. Ale z rozczuleniem opowiada, jak starannie Starsza Pani szykuje się na odwiedziny Herberta, wybiera strój, przygładza włosy. Jest ożywiona jak mała dziewczynka. Na co dzień ma problemy z koncentracją, gubi się we własnym domu, nie potrafi obsłużyć telefonu ani włączyć pilotem telewizora. Ale o wizycie Herberta pamięta zawsze. I zawsze, ale to zawsze gdy Herbert przychodzi oblewa się rumieńcem. Siedzą razem w salonie przy herbatce i czekoladkach (der Verehrer obowiązkowo przynosi!), trochę rozmawiają, trochę milczą, trochę słuchają muzyki. I najważniejsze – trzymają się za ręce. Piękny obraz miłości, która ma wielką wartość w każdym wieku.
I wbrew zasadom dobrej opowieści, że puenta powinna być na końcu powiemy od razu – szukał i znalazł. Ożenił się z… opiekunką z Polski. Tak, naprawdę. Początki ich znajomości były trudne i nic nie zapowiadało takiego zakończenia.
Marianna opiekowała się na zmianę ze swoją kuzynką panią w wieku 61 lat. Ciężko chora na raka, wyniszczona chorobą, chemioterapią i straconą nadzieją na piękną starość. Marianna oburza się, kiedy ktoś mówi o jej podopiecznej „starsza pani”, ponieważ były wówczas prawie równolatkami.
Jej podopieczna miała piękne plany na życie, które pokrzyżowała choroba. Poznali się z Günterem na spotkaniu w kościele, kiedy oboje mieli po 55 lat. To nie jest wiek, w którym podejmuje się pochopne decyzje o ślubie. Ciężko nawet zamieszkać razem, gdy każdy ma już swoje nawyki i przyzwyczajenia. Byli parą, ale zachowali swoje domy, pomieszkiwali trochę tu trochę tam. Jej to nie przeszkadzało, ale Günter był tradycjonalistą. Oświadczył się z całą powagą i bukietem róż. Chciał, żeby byli razem i przed ludźmi i przed Bogiem. Oboje byli wdowcami, nic nie stało na przeszkodzie aby się pobrać.
Już było wszystko zaplanowane – termin (w jej 60-te urodziny), miejsce, goście i wyjazd do ciepłych krajów. Wtedy zaatakowała choroba. Szybko i drastycznie. Praktycznie z dnia na dzień ona traciła siły. On prosił, żeby się pobrali, ona się wstydziła swojej słabości, swojego wyglądu. Wynajęła opiekunki z Polski i nie pozwoliła wpuszczać go do domu.
On szalał z miłości i niepokoju. Nachodził dom, dobijał się do drzwi, krzyczał na nic w tej sytuacji winne opiekunki. Bały się wychodzić do sklepu, bo potrafił przy ludziach wrzeszczeć, że on chce natychmiast ją zobaczyć. Wzywał policję, robił wszystko co mógł, żeby utrudnić życie opiekunek.
Myślał, że jak wyjadą to ona jednak pozwoli mu się nią zająć. Bardzo ją kochał i chciał być przy niej w ciężkich chwilach.
Marianna rzeczywiście chciała rzucić tę pracę. Praca opiekunki osób starszych (przepraszamy, to nie była przecież starsza pani) jest trudna. Podopieczna cierpiała i fizycznie i psychicznie a do tego te ciągłe awantury z niedoszłym mężem. Pani zawsze strasznie płakała, tęskniła za nim, ale nie chciała się z nim widzieć. Powtarzała ciągle, że ma ją zapamiętać taką jak była zdrowa – piękną, zadbaną kobietę z burzą loków na głowie. Odeszła szybko i do końca nie pozwoliła Günterowi na spotkanie.
Marianna i jej kuzynka znalazły nową pracę w tym samym miasteczku. Po 3 latach Günter оżenił się z jej kuzynką. Zbliżyli się do siebie podczas spotkań na cmentarzu i są zgodną, kochającą się parą małżeńską.
Serce jest nieodgadnione
Starsza pani dla bardzo młodych ludzi to kobieta już w wieku 50+. Opiekunki osób starszych bardzo dobrze wiedzą, że to nieprawda. Starzeją się tylko ciała, zmienia się wygląd, ale w środku zostają takie same emocje. Ludzie potrafią pokochać się bez względu na wiek, na przeszłość, na perspektywy na przyszłość.
Jeżeli więc do Waszej podopiecznej zagląda jakiś adorator, doceńcie to. A jeżeli jesteście samotne – rozejrzyjcie się dobrze wokół.
Wszędzie jest pełno samotnych serc w każdym wieku!
Używamy cookies