Nie tylko opiekunka osób starszych ze Śląska będzie miała problemy u podopiecznych, którzy odżywiają się w inny, niż powszechnie przyjęty sposób. Inny nie dlatego, że są chorzy, ale dlatego, że taki jest ich wybór. Tymczasem osoby starsze w Niemczech to przecież pokolenie, które dokonywało życiowych wyborów w latach 70-tych. Należało do kultury dzieci kwiatów, symbolizującej całkowite zerwanie z tradycją. Również tą dotyczącą sposobu odżywania.
Tolerujemy stosowanie diety przez osoby chore – diabetyków, osoby z nietolerancją glutenu, uczuleniem na laktozę i inne. Sceptycznie, ale z coraz większą akceptacją, podchodzimy do fanów tzw. zdrowej żywności, wyprodukowanej ekologicznie, bez ingerowania w proces rozwoju roślin czy zwierząt środkami chemicznymi. Trochę trudniej jest nam jednak zrozumieć, że ktoś z własnej woli rezygnuje z jedzenia mięsa i stosuje dietę wegetariańską. A jeszcze mniej rozumiemy, i większość opiekunek czuje się (przynajmniej na początku) zagubiona, gdy trafi do podopiecznych na diecie wegańskiej.
Podstawowa różnica pomiędzy dietą wegetariańską a wegańską polega na tym, że wegetarianie nie jedzą mięsa a weganie – mięsa i żadnych produktów pochodzących od zwierząt. Dieta wegańska wyklucza więc stosowanie takich, zdawałoby się nieodzownych w kuchni produktów, jak mleko, śmietana, sery, jajka. Jeżeli trafimy na podopiecznych wegan, musimy po prostu nauczyć się na nowo gotować. Zupełnie inaczej trzeba robić zakupy i inaczej planować porcje posiłków.
Joasia pochodzi z okolic Chorzowa i jechała do pracy w opiece nad starszym panem. To miał być jej pierwszy podopieczny w Niemczech. W Polsce ukończyła kurs dla opiekunów i miała praktyki w domu opieki. Z informacji, jakie uzyskała przed wyjazdem do Stuttgartu wynikało, że podopieczny mieszka sam jest po lekkim wylewie, nic więcej. Potrzebował głównie wsparcia w prowadzeniu gospodarstwa domowego, niewielkiej pomocy przy ubieraniu i rozbieraniu. Według opisu miejsca pracy – bardzo samodzielna osoba. Denerwowała się przed wyjazdem, wiadomo. Czy podopieczny ją polubi? Czy będzie mu smakowało jej jedzenie? Córka dodawała jej animuszu: „Mamcia, jak zrobisz na obiad swoje kluski śląskie, rolady i modrą kapustę, to zobaczysz, od razu będziesz najlepsza”. Ona sama starannie przepisała sobie do zeszyciku przepisy na pokazowe ciasta – sernik jej babci, torcik biszkoptowy z kremem z bitej śmietany i kakao oraz kilka innych. Wiadomo, do mężczyzny najlepiej trafić przez żołądek.
Po przyjeździe bardzo szybko okazało się, że jej 81-letni podopieczny jest od wielu lat weganinem. Wpadła w panikę. Po prostu nie wiedziała, co ma szykować do jedzenia. Śniadanie – odpada masło, sery, wędliny, pasztety. Zostają dżemy??? Obiad – jejku, co na obiad. Same ziemniaki? Podwieczorek – no dobrze, jakaś sałatka owocowa, sama takie lubi. Ale na kolację – znowu wyobraźnia ją całkowicie zawodziła.
Na szczęście przez pierwsze dni bardzo wspierała ją córka podopiecznego i on sam. Faktycznie, w wieku 60 lat, Joanna na nowo uczyła się gotować. Zaskoczyło ją, jak wiele rozmaitych potraw można przyrządzić dla wegan. Trochę pomógł jej też dostęp do Internetu – znalazła mnóstwo ciekawych przepisów. Śmieje się, że weganie to też ludzie. Nauczyła się przyrządzać rozmaite roślinne smarowidła do pieczywa. Fasola, soczewica, soja, groch, ciecierzyca i kasza jaglana to podstawowe produkty, z których można wyczarować cuda. Cukinia, buraki, oberżyna, papryka to doskonała baza do dań obiadowych. Pierogi z soczewicą – pycha! Poznała świat „mlek wegańskich” – napojów z migdałów, soi, ryżu czy owsa, które doskonale zastępują tradycyjne mleko. Potrafi zrobić bitą śmietanę z mleczka kokosowego. Dogłębnie zapamiętała zasadę, że wiele przepisów wegańskich zaczyna się od „poprzedniego dnia namocz”...
Przekonała się o tym, że obawa przed dietą wegańską to tylko lęk przed zerwaniem z tradycyjnym myśleniem o jedzeniu. Nie wierzycie? Joanna poleca przepis na wegańskie ciasto drożdżowe z kruszonką. Gwarantuje, że zawsze wychodzi i nikt się nie domyśli, że jest bez jajek i mleka! Poleca także bardzo smaczne (i tanie) mielone – mięsożercy nie domyślą się, że nie ma w nich mięsa.
Składniki:
Przygotowujemy tak, jak ciasto na tradycyjny kołocz. Najpierw rozczyn: rozcieramy drożdże z łyżką cukru, dodajemy łyżkę mąki i kilka łyżek lekko podgrzanego mleka sojowego (do ok. 30°C). Przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce na 15-20 minut. Do miski przesiewamy mąkę, wlewamy pozostałe mleko sojowe, wsypujemy sól, cukier, wanilię i dodajemy wyrośnięty rozczyn. Wyrabiamy ręcznie lub mikserem, aż masa zacznie lekko odchodzić od rąk. Na koniec dolewamy olej i ponownie wyrabiamy. Miskę z ciastem przykrywamy ściereczką i odstawiamy na ok. 45-60 min. – do wyrośnięcia.
W międzyczasie przyrządzamy kruszonkę: ¾ szklanki mąki, 3 łyżki cukru i ¼ szklanki oleju szybko ze sobą mieszamy (cukier nie może się rozpuścić).
Wyrośnięte ciasto rozkładamy w blaszce nasmarowanej olejem i wysypanej tartą bułką. Na wierzchu układamy dowolne owoce (np. jabłka). Jeżeli owoce mają dużo soku (truskawki, wiśnie) przed ich wyłożeniem posypujemy powierzchnię ciasta cienką warstwą tartej bułki). Na owoce wykładamy kruszonkę. Wstawiamy do ciepłego piekarnika z termoobiegiem, nagrzanego do temp. 150°C i od razu zwiększamy temperaturę do 180°C. Pieczemy – w zależności od wilgotności owoców – od 45 do 60 minut.
Składniki:
Ciecierzycę namaczamy (w przynajmniej 2 litrach zimnej wody z dodatkiem sody oczyszczonej) przez 9-12 godzin. Odcedzamy. Mielimy namoczone ziarenka maszynką z sitkiem o bardzo grubych oczkach lub po prostu mocno rozgniatamy widelcem. Dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek i dowolną przyprawę – smak powinien być wyraźny. Olej mocno rozgrzewamy (w ilości i w naczyniu pozwalającym na głębokie smażenie), kuleczki muszą pływać we wrzącej cieczy, nie mogą dotykać dnia naczynia. Z przyprawionej masy ciecierzycowej robimy zwilżonymi dłoniami kulki, trochę większe od orzecha włoskiego. Smażymy kilka minut na rozgrzanym, głębokim tłuszczu, przekręcając je dwukrotnie. Powinny nabrać ładnego, złocistego koloru. Odsączamy na ręczniku papierowym. Kotleciki będą chrupkie i smaczne – zarówno na gorąco, jak i na zimno. Zrobienie pierwszych kulek wymaga trochę cierpliwości, nie można za mocno ściskać, bo się rozsypią.
Joasia życzy wszystkim smacznego. I sama odpowiada na pytanie, zanim zdążyliśmy je zadać. Nie, ona nie została weganką, chociaż dla swojej rodziny również wielokrotnie przyrządza wegańskie posiłki. Mimo to, jej sztandarowym daniem nadal są rolady.
Używamy cookies