Pod koniec lat 90-tych XX wieku do mniej więcej 2010 roku, polski rynek pracy dla osób 50+ nie miał wielu propozycji. Zwłaszcza jeżeli chodziło o kobiety, które po wieloletniej przerwie, najczęściej związanej z opieką nad własną rodziną i wychowywaniem dzieci, chciały podjąć aktywność zawodową. Znalezienie pracy przez kobiety w dojrzałym wieku graniczyło prawie z cudem. A jeżeli już jakaś praca była, to nie dawała ani satysfakcji finansowej, ani zawodowej. Alternatywą stał się m.in. wyjazd do pracy w opiece nad osobami starszymi w Niemczech.
Załamanie gospodarcze spowodowane przez zagrożenie epidemiczne spowodowało, że historia może się powtórzyć. Będzie trudno o pracę i emigracja wahadłowa (pracuję za granicą, ale systematycznie wracam do Polski) stanie się bardziej popularna niż w ostatnich latach.
Podpytaliśmy domowe opiekunki i opiekunów osób starszych, którzy są związani z tą branżą dłużej niż 5 lat, czy wyjeżdżając do Niemiec myślą tylko o zaspokojeniu bieżących potrzeb, czy może jednak o przyszłej pracy w Polsce?
Marian ma 58 lat i wiele lat przepracował w Polsce jako kucharz w stołówce zakładowej. Firma upadła, a on nie mógł znaleźć nic nowego. Nie pociągał go pomysł prowadzenia budki z frytkami i hot dogami, a na nic więcej nie miał pieniędzy. Wybrał więc inną drogę. Pracuje jako opiekun osób starszych w Niemczech już 12 lat i jest zachwycony. Bardzo lubi gotować i podoba mu się to, że w każdym miejscu pracy poznaje nowe smaki, inną tradycję kulinarną. Przegląda zapiski niemieckich gospodyń domowych, podpytuje, obserwuje i zapisuje pomysły. Poznał także w Niemczech wielu obcokrajowców, którzy chętnie dzielą się z nim sekretami własnej kuchni.
Razem ze swoim wiekowym podopiecznym wziął nawet udział w dużych targach regionalnych, gdzie prezentowali zimową sałatkę warzywną starszego pana. Przepis jest tajemnicą domowej tradycji, ale Marian pomagał w przygotowaniach, więc już go zna. Zresztą otrzymał go od rodziny seniora na pamiątkę, pięknie i starannie wykaligrafowany. Dzięki tej pracy ma pomysł na to, co będzie robił w Polsce, jak już odłoży trochę pieniędzy. Uruchomi właśnie produkcję gotowych posiłków. Niewielką wytwórnię – nie fabrykę jedzenia, ale lokalny punkt, który będzie dostarczał smakołyki do domów. Nie zdradzi co, ale na pewno nie pierogi, tego jest już za dużo. To będzie interes rodzinny. Córka i zięć opracowali już cały plan, wystartują w przyszłym roku. „Ludzie coraz większą uwagę przywiązują do tego, co jedzą, a nie zawsze mają czas i ochotę na działania w kuchni”. Marian jest przekonany, że jego biznes odniesie sukces – tego mu życzymy!
Grażyna kryguje się trochę na pytanie o wiek. Z jej wyglądu trudno powiedzieć, ile ma lat. W końcu powiedziała, że na pewno ma już za sobą trzy „osiemnastki” i jeszcze troszkę. Pracuje jako opiekunka w Niemczech od 7 lat. Wiele lat zajmowała się swoją obłożnie chorą mamą i pomimo dobrego zawodu, wypadła z rynku pracy. Już jako dziecko marzyła o podróżach, o zobaczeniu miejsc, które znała z książek.
Wybiera pracę w miejscach, które chce zobaczyć. Może bez końca wymieniać atrakcje w Niemczech, których jako zwykła turystka nie miałaby szansy odwiedzić ze względów finansowych: Wyspa Lindau, rejs po Bodensee, katedra w Kolonii, wszystkie ciekawe miejsca w Berlinie, jezioro Laacher See z drzemiącym wulkanem, pozostałości Imperium Rzymskiego w Trier, Herrenhäuser Gärten w Hanowerze, niemiecki Wersal Neues Schloss na Herrenchiemsee i wiele, wiele innych.
Grażyna, będąc w Niemczech w pierwszej pracy, nauczyła się obsługi komputera. Uczył ją wnuk małżeństwa, którym się opiekowała. Na początku tego roku założyła blog turystyczny o Niemczech, który już ma sporą grupę czytelników. Wiąże z tym plany na przyszłość. Chce przygotowywać tanie plany turystyczne dla niewielkich grup – gdzie pojechać, jak się poruszać, gdzie i co zjeść, jak znaleźć tani nocleg, no i jak rozłożyć czas zwiedzania, żeby jak najwięcej zobaczyć. „Na pewno sytuacja epidemiczna na świecie będzie sprzyjała mojemu projektowi – ludzie będą woleli wyjeżdżać prywatnie, ze znajomymi i rodzinami, niż z dużymi operatorami turystycznymi”. Grażyna czuje, że jej się powiedzie – trzymamy kciuki!
Laura od 6 lat konsekwentnie zbiera środki finansowe na przebudowę domu w pobliżu niemieckiej granicy. Ma 50 lat i planuje, że za 2-3 lata będzie, jak to się mówi, na swoim. Odziedziczyła wraz z dwoma siostrami (również pracującymi jako opiekunki w Niemczech) ładną posesję po cioci. Tam kiedyś już był niewielki pensjonat.
Okolica jest piękna, jest i woda i las i większe miasto w pobliżu. Plan jest taki, żeby nieruchomości przywrócić dawny blask, przystosować ją do potrzeb osób starszych i niepełnosprawnych. Nie, to nie ma być dom starców, to ma być bezpieczne miejsce urlopowe dla seniorów i ich rodzin. Takie, gdzie można zabrać mamę czy tatę, chorą żonę lub męża, którzy mogą odbyć krótką podróż. Takie, gdzie można znaleźć 2 w 1 – odpocząć przez kilka godzin dziennie, zająć się sobą i jednocześnie zostawić bliskich w doświadczonych rękach personelu, który zdobywał szlify w domowej opiece w Niemczech.
Laura wie, że to duże, kosztowne przedsięwzięcie. Będą razem z siostrami starały się pozyskać fundusze europejskie. „Wiem, że nie jestem jedyna, która planuje taką firmę. Od prawie każdej koleżanki opiekunki, która ma dom, słyszałam coś podobnego”. Laura wyróżnia się jednak konsekwencją – popieramy!
Używamy cookies