Do pracy w opiece w Niemczech wyjeżdża duża grupa osób, które stały się samotne z powodu trudnych życiowych sytuacji, mają skomplikowane relacje rodzinne albo ich najbliższe osoby wyemigrowały z Polski bardzo, bardzo daleko. Jednak opiekunki i opiekunowie osób starszych to w znacznej części ludzie, którzy wykonują swoją pracę przez kilka miesięcy w roku poza własnym domem, w którym jest ktoś, kto na nich czeka i za nimi tęskni. Bez tej świadomości, że są bliscy, którzy z wytęsknieniem na nich czekają, praca w opiece w Niemczech nie byłaby dla nich możliwa.
Janeczka (57 lat, 3 lata stażu pracy w opiece) pamięta sytuację, kiedy straciła pracę i okazało się, że nie ma szansy na nową. To nie było wcale tak dawno. I mogą sobie mówić w telewizji, że w Polsce nie ma bezrobocia. Ona w swoim miasteczku, w wieku 50+ i bez umiejętności obsługi komputera, bez zdrowia do ciężkiej pracy fizycznej, nie miała szans na pracę. Długo rozważali z mężem i dorastającymi dziećmi, co zrobić. Pensja męża wystarczała na podstawowe potrzeby, ale nic więcej. Bardzo chcieli wykształcić dzieci, to jednak kosztuje. To córka znalazła w Internecie informacje o tym, że w społeczeństwie niemieckim brakuje opiekunek. Całą rodziną rozważali wszystkie za i przeciw. Miało być na próbę. Na wypadek, gdyby źle trafiła, byli umówieni z sąsiadem, że pojedzie po nią samochodem. Jak do tej pory trafiała na świetne miejsca pracy, dobrych ludzi w Niemczech, chociaż chorzy na demencję potrafią dać się we znaki. Przetrzymać te tygodnie poza własnym domem pomaga jej stały kontakt i autentyczne zainteresowanie własnej rodziny. Na czym to polega? Rozmawiają codziennie o tym, co się działo. Ale nie na tej zasadzie, że zasypują ją tylko pytaniami, jak coś zrobić, gdzie coś leży. Są to dobre rozmowy z dziećmi, takie same, jakie prowadziłaby, gdyby była w Polsce. Są to spokojne, ciepłe rozmowy z mężem o przeszłości i marzeniach na przyszłość. I najważniejsze – rodzina ma cierpliwość, żeby wysłuchać również jak minął jej dzień. Z czym miała problemy, co ją ucieszyło. To nie jest tak, że tylko przez pierwsze tygodnie mieli intensywny kontakt, kiedy jej praca za granicą była nową sytuacją. Tak jest nadal i Janeczka wie, że tak będzie zawsze.
Jest też coś, co robi dla niej mąż. Wysyła do niej co tydzień list. Taki prawdziwy, napisany na papierze z papeterii zakupionej pewnie z 30 lat temu. Krótko po tym, jak się poznali, odbywał obowiązkową wówczas służbę wojskową. Nie było telefonów, Internetu, możliwości zobaczenia się przez komórkę czy komputer. Wtedy ona pisała, chociaż on nie mógł odpisać na każdy list. Teraz jest odwrotnie, ale nadal pięknie i wzruszająco. Słowa zapisane na papierze nie są tak ulotne jak te wypowiedziane przez telefon. Dzieci raczej nie, ale może wnuki czy prawnuki poznają ich właśnie z tych listów.
Marian (62 lata, 5 lat doświadczenia w pracy w opiece w Niemczech) nie przepada za swoją pracą, ale jest dobrym opiekunem dzięki żonie. W Polsce też mu się nie układało. Zawsze coś tam sobie znalazł, ale szybko popadał w konflikty. A to z kimś z kolegów z pracy a to z szefem. Jego żona od 20 roku życia pracowała u tego samego pracodawcy. Anioł nie kobieta, zawsze wspierała każdą jego decyzję, w milczeniu znosiła to, że przez dwa – trzy miesiące bywał bez pracy. Nie pił, nie bił, nie miał nałogów, tylko nerwy ponosiły go za bardzo.Dopiero jak zaczęła chorować przyszła na niego refleksja. Tak ciężko pracowała fizycznie, tak bardzo bała się zmienić pracę, bo nie miała w nim oparcia finansowego. Nie chorowała poważnie czy nieuleczanie, ale wiedział, że jak ona nadal zostanie w swojej pracy – straci ją szybciej niż by chciał. Sam się z siebie śmieje, że nie wie jak zostawił swoje męskie ego i egoizm. W pracy opiekuna osób starszych fajne jest to, czego on potrzebuje – co kilka miesięcy można zmienić miejsce pracy. To jest to, co mu odpowiada. Zanim zacznie się denerwować drobiazgami, zanim wejdzie w jakiś nieistotny spór – już jest gdzie indziej. Żartuje, że tak naprawdę nic się nie zmieniło – pracuje 2-3 miesiące, a potem tyle samo siedzi w domu. A na poważnie widzi, że żonie jest lżej, jest spokojniejsza o ich wspólną przyszłość.
Żona pomaga mu w pracy – podpowiada co ugotować, jak zaplanować zakupy, rozłożyć prace domowe. Jest niezastąpiona w poradach jak rozwiązywać problemy międzyludzkie. Marian uważa, że gdyby miał takie codziennie wsparcie ze strony żony w tych licznych miejscach pracy w Polsce, które opuścił w gniewie, nadal pracowałby u pierwszego pracodawcy. Dzięki jej z pozoru drobnym uwagom (Maryś, a daj spokój, niech sobie ten pan mówi, przecież to stary człowiek) potrafi powściągnąć chwilowe emocje. Jest bardzo lubianym opiekunem, ma świetne referencje i wie, że w dużej mierze to dzięki żonie.
Praca w opiece nad osobami starszymi nie zawsze jest łatwa. Marian ma świadomość, że wytrwał tyle lat w tej jednej branży tylko dzięki swojej żonie. W domu nigdy się nie kłócili, żyli zgodnie, nerwy ponosiły go w pracy i nie przynosił ich do domu. Jednak to, że nie pracował, martwiło żonę. Teraz jest inaczej – małżonka już się tak nie martwi, poprosiła o przeniesienie na lżejsze stanowisko pracy. Mają lepszy kontakt ze sobą niż kiedykolwiek. Nie jest mu łatwo na obczyźnie, tęsknią za sobą. Codzienne wsparcie, które daje mu żona, jest jego motywacją do pracy. I czekanie na powrót do domu – bo tam jest ona, ze swoim anielskim spokojem i szczerym uśmiechem bez tego cienia niepokoju co kiedyś.
Używamy cookies