Delikatny, unikany wątek o tym, co sprawia, że ludzie decydują się na podjęcie pracy w opiece nad osobami starszymi. Mówi się najczęściej o bezrobociu, niskich płacach czy braku możliwości podjęcia zatrudnienia w Polsce. Jednak często powodem jest specyficzna ucieczka. Ucieczka od rzeczywistości, potrzeba dystansu od wszystkiego i wszystkich, wyjście z własnego małego piekiełka bezradności.
Ola ma 17 lat i jest oburzona na swoją babcię. Dziadek ma 71 lat i coraz bardziej niedomaga. Babcia ma 65 lat, jest zdrowa i nic jej nie dolega. Od kilku lat ciągle wyjeżdża do pracy w opiece do Niemiec. Ola uważa, że dziadkowie mają na tyle stabilną sytuację finansową – emerytury, oszczędności, niewielkie gospodarstwo, że babcia nie musi jeździć do pracy. Biedny dziadek zostaje prawie sam, ma tylko pomocnika. Sam musi sobie gotować, sprzątać, robić zakupy. A babcia gdzieś tam obcym pomaga, zamiast zająć się mężem. Kiedy rozmawia o tym z babcią, ta mówi tylko: „dziecko, ty nic nie rozumiesz”.
Babcia nie chce i nie potrafi wytłumaczyć Oli, jak się czuje w domu. Jak się czuła przez ponad 40 lat małżeństwa. Dziadek nie jest złym człowiekiem, ale nie traktował jej po partnersku. Zawsze były ważne tylko jego przyzwyczajenia, nawyki i życzenia. Ona nie miała prawa do własnego życia, żyła jego oczekiwaniami i planami. Przez wiele lat wydawało jej się, że tak powinno być.
Pierwszy raz pojechała, żeby zarobić na remont pomieszczeń gospodarczych, który zaplanował mąż. Okazało się, że praca w Niemczech w opiece to jej wolność. Owszem, pracować trzeba, ale ma coś dla siebie. Poznaje nowe miejsca i ludzi. Otrzymuje podziękowania i wyrazy uznania. Ma koleżanki, z którymi może wyjść na babskie pogaduszki lub zakupy. Może sama dysponować pieniędzmi na drobne przyjemności. Młodziutka wnuczka raczej tego nie zrozumie.
Witek jest głęboko wierzący. Wzięli ślub kościelny lata temu i dla niego przysięga złożona przed Bogiem jest ciągle ważna. Ale ona… zawsze była bardzo rozrywkową dziewczyną. Ujęła go ciągłą radością. Niestety pomagał jej w tym alkohol. Z czasem problem się pogłębił, ale ona nie widziała swojej choroby. Z męża stał się dla niej nudnym smutasem, a ona dla niego cieniem ukochanej osoby, wokół którego ciągle unosi się mgła z oparów alkoholu. Wymykała się na liczne imprezy w coraz dziwniejszym towarzystwie. Walczył o nią przez lata – nie pomogło.
Kiedy dzieci się usamodzielniły, wybrał po prostu pracę w Niemczech jako formę ucieczki. I chociaż, jak to bywa w opiece nad starszymi ludźmi, często musi zmieniać miejsca pracy to w Niemczech czuje się dobrze. Odpoczywa od codziennego stresu, od widoku żony, która leży półprzytomna. Owszem, wspiera żonę finansowo, a właściwie ją utrzymuje. Nie rozwiedzie się z nią. Stara się co kilka tygodni wrócić do domu i stale namawia ją do podjęcia leczenia.
Teresa popadła w uzależnienie od pieniędzy. Nie dla siebie, dla swoich dzieci. Wychowana w domu, gdzie było biednie i ciężko. Nie zdobyła wykształcenia, wcześnie wyszła za mąż i też było biednie i ciężko. Mała mieścinka, dużo dzieci, schorowany mąż i wczesne wdowieństwo. Ma kilkoro dzieci, wszystkie się uczą, pracują dorywczo na swoje przyjemności. Ona ich utrzymuje w podstawowym stopniu – czynsz, czesne, jedzenie, prąd, ubrania, książki do nauki. Odkłada też systematycznie niewielkie kwoty na ich start życiowy.
Pamięta, jak po raz pierwszy dostała wypłatę za pracę w opiece w Niemczech. Nie wierzyła, że aż tyle pieniędzy należy do niej. Wtedy jeszcze koszty utrzymania w Polsce w porównaniu z siłą nabywczą euro były bardzo niskie. Teraz trudniej coś odłożyć. Do domu wpada na kilka dni, żeby wszystkich uściskać i zobaczyć. Dzieci są już prawie dorosłe i widzą, że żyje tylko dla nich. Kochają ją za to, że jest ich mamą, a nie za pieniądze.
Teresa już tak zatraciła się w pracy, że nie potrafi inaczej żyć. Jest bardzo dobrą opiekunką osób starszych w Niemczech. Nie ma problemu ze znalezieniem dobrze płatnej pracy. Jest mistrzynią w zdobywaniu dodatkowych środków. Piecze na zamówienie ciasta. Jak ma wolne to dorabia sprzątaniem. Prycha ze złością, jak jej mówią, żeby zwolniła, dała sobie trochę czasu na siebie. Uważa, że robi to właśnie dla siebie – żeby spokojnie patrzeć na przyszłość swoich dzieci.
Anna nie chce być źle zrozumiana, ale od momentu jak przeszła na wcześniejszą emeryturę, jej córka i zięć automatycznie uznali że ma być pełnoetatową babcią i gosposią. Oboje pracują zawodowo, mają dwójkę dzieci. Anna uwielbia swoje wnuki, ale nie tak sobie wyobrażała swoje życie po zakończeniu aktywności zawodowej. Myślała, że skończy się ciągła presja czasu, świadomość obowiązków w pracy i w domu. Tymczasem wszystkiego jej przybyło i to drastycznie. Najbliższa rodzina uznała, że może na nią zrzucić większość obowiązków – tych związanych z prowadzeniem domu i dotyczących wychowania dzieci. Nikt jej nie pytał, czy ma jakieś swoje plany, życzenia.
Wyjechała do pracy w opiece w Niemczech, bo nie potrafiła powiedzieć córce, że jest zmęczona. Tu, w Niemczech, chociaż praca nie jest łatwa, ma dla siebie więcej czasu niż we własnym domu. Wie, jak będzie przebiegał dzień, nie ma większych niespodzianek. Ma już swoje lata i potrzebuje spokojnej systematyczności.
Córka i zięć nauczyli się odpowiedzialności za dom i dzieci. Są z nią w bardzo dobrych stosunkach, chociaż na początku byli na nią trochę obrażeni, że podjęła taką decyzję.
Używamy cookies