Moc mojej opiekunki

Kiedy czekam rano na Teresę, nie myślę o swojej bezradności i zależności od innych. Przeżyłam w szczęściu i zdrowiu więcej lat, niż mogłam oczekiwać. Mój mąż nie miał szansy na starość – tuż przed 50-tką zabił go tętniak. Ciężko mi było bez niego, nadal jest ciężkie to odczuwanie braku ukochanej osoby. Ale miało nie być o mnie. Mam prawie 90 lat, głowa w miarę pracuje reszta ciała powoli, powoli się poddaje. Nie wstanę sama i co tu dużo mówić – pieluszka.

 

Nieraz już chciałabym nie otworzyć więcej oczu, zasnąć na wieki. Ale muszę znaleźć w sobie siłę, żeby jeszcze trochę pożyć, dla niej. O czym to ja…? Zdrzemnęłam się? Naprawdę? Ojej, przepraszam. Teresa to nadzwyczajny człowiek. Jest dla mnie taka dobra, cierpliwa, wyrozumiała. A ja, no cóż, na starość człowiek robi się trochę złośliwy, uparty, przekorny, gderliwy.

 

Zanim ona przyjechała do mnie z Polski, miałam trzy inne opiekunki. Żadna nie chciała ze mną zostać. Nie podobało im się, że potrafię powiedzieć, co lubię jeść, a czego nie chcę. Teresa to rozumie, najwyżej jak jej nie smakuje to, co ja chciałam, zrobi sobie coś innego. Nie podobało im się też, że piszę sama listę zakupów i chcę jechać z nimi na wózku do sklepu. A dlaczego mam sobie odmówić tej ostatniej rozrywki w moim wieku, jaką są zakupy?

 

Teresa nie ma z tym problemu. Zapytała tylko, czy może dorzucić więcej owoców, bo lubi. Jak zapytała, to się zgodziłam, pewnie, ona jest młodsza, potrzebuje tego. A tamte – buch do koszyka to, co im się podobało. No to ja nie chciałam za to płacić i była wielka obraza. Teresa jest moim prawdziwym wsparciem. Nie wyręką, nie służącą, nie opiekunką, tylko wsparciem. Tak lubię o tym myśleć. Nie, że ona tylko dla mnie pracuje, ale że mnie wspiera. Jej łagodne usposobienie zmienia we mnie to, co na starość niedobre. Tamtych nie lubiłam, no to trochę bywałam niemiła, parę razy nakrzyczałam. A przy Teresie – nawet jeżeli coś mi się nie podoba, to jakoś tak mi się nie chce o tym mówić. Ma w sobie taką tajemną moc, która zmienia nawet starą, marudną babę w spokojną, wiekową panią. Nie wiem, jak ona to robi, po prostu tak działa na ludzi. Lubię ją ja, lubi moja córka, wnuk, ekspedientka z piekarni, niemiecka pielęgniarka. No wszyscy.

 

No więc muszę jak najdłużej żyć, bo ona potrzebuje pracy. Takiego dobrego człowieka dotknęło wiele nieszczęść – też wcześnie owdowiała, jej córka zginęła w wypadku, syn jest lekkoduchem i nie garnie się do pracy, a jedyna wnuczka jest przewlekle chora. Ma tylko wspaniałą synową, często ze sobą rozmawiają.

 

I może ja, 90-latka nie powinnam tak mówić, ale myślę, że ona jest już za stara na pracę. Nie w tym sensie, że nie daje sobie rady, ale po prostu ciężko pracowała całe życie, ma już emeryturę i powinna odpoczywać, cieszyć się brakiem obowiązków. Potrzebuje jednak pieniędzy.

 

Wraca tylko na krótko do domu, wtedy u mnie jest córka albo wnuczka. Więc muszę żyć jak najdłużej, bo wiem, że u mnie ma dobrą pracę, jest jej dobrze, przyjeżdża do mnie już ponad 3 lata. A jak mnie zabraknie, to na to tylko czeka moja sąsiadka. Ma mamę chorą na Alzheimera i już proponowała Teresie pracę. Tylko to nie są dobrzy ludzie, mają dużo pieniędzy, ale to wszystko. To są tacy ludzie, którzy skradną swoją niewdzięcznością całą moc mojej Tereski, zgaszą ją i przygniotą swoimi problemami. Postanowiłam więc, że będę jeszcze długo żyła, żeby tak się nie stało.

 

Kochane Tereski, Anie, Basie, Marie i wszyscy inni dobrzy opiekunowie – nie dajcie sobie skraść swoich dobrych mocy! Są one naprawdę doceniane!

 

 

Używamy cookies

Używamy plików cookies aby ułatwić Ci korzystanie z naszych stron www, do celów statystycznych oraz reklamowych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci Twojego urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zmienić ustawienia przeglądarki tak, aby zablokować zapisywanie plików cookies. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności.