Wiele spośród osób, które przebywają w Niemczech w okresie Bożego Narodzenia uważa, że tradycyjna kolacja w Wigilię to podstawa dobrego spędzenia tych świąt. Oprócz jedzenia bardzo ważne jest oczywiście zgromadzenie się przy stole całej rodziny.
Troszkę mniej myśli się o religijnym wymiarze, biegając po sklepach w poszukiwaniu podarunków, sprzątając dom od góry do dołu, lepiąc uszka i pichcąc tradycyjne potrawy. Oczywiście w naszej opinii Niemcy źle spędzają święta. Nie szykują specjalnej kolacji w Wigilię, nie spotykają się rodzinnie, nie dzielą się opłatkiem. Ba, najczęściej wykorzystują przerwę świąteczną jako okazję do wyjazdu na narty lub do ciepłych krajów.
Z kolei Niemcy dziwią się naszemu zaangażowaniu, często ponad siły i środki, w zorganizowanie świątecznych spotkań z suto zastawionym stołem i okazałymi prezentami, na które zaciągamy pożyczki.
Kiedy Monika po raz pierwszy pojechała w 2006 roku do pracy do Niemiec i musiała tam zostać przez cały okres świąt Bożego Narodzenia, przepłakała całą Wigilię. „Nie miałam ani kawałeczka karpia do zjedzenia, żadnego grzybka, na kolację były parówki i jajko na twardo”. Bardzo negatywnie podsumowała niemiecką rodzinę u której wtedy pracowała – no tak, typowi Niemcy. Powiedziała im nawet o tym, że jest rozczarowana i zawiedziona. Opowiedziała jak to wygląda w Polsce. O tym, że na tydzień przed Wigilią lepi już uszka, że przyrządza śledzie na trzy sposoby, że marynuje różne mięsiwa, że praktycznie codziennie biega z siatkami pełnymi zakupów, że już od września poluje na ciekawe prezenty dla rodziny, że sprząta dokładnie w każdym kąciku w domu, że planuje kiedy upiec sernik a kiedy makowiec. Chciała opowiedzieć jak przyrządza się tradycyjnego karpia smażonego z masełkiem, ale nie wiedziała jak nazywa się karp po niemiecku. Syn starszej pani, którą się opiekowała wiedział, że chodzi o jakąś tradycyjną potrawę z ryby, zaczął szukać w Internecie i szybko ustalił, że chodzi o karpia (niem. der Karpfen).
Monika opowiadała o tym, jak to kiedyś było trudno kupić karpia, ale w prawdziwym tradycyjnym menu wigilijnym tej ryby nie może zabraknąć. W tym samym czasie syn podopiecznej czytał dalej w Internecie o różnych polskich potrawach świątecznych. I w jakimś momencie jej przerwał: Monika a tu piszą, że w Polsce tradycyjne ryby świąteczne to szczupak i sandacz a karp nie jest tradycyjną potrawą. To wymysł biedy socjalistycznej. Monika pamięta do dzisiaj jak uszło z niej powietrze. Najpierw nie wierzyła, ale poczytała trochę i musiała przyznać rację. A przecież wydawało jej się, że tego smażonego karpia to przyrządzała jej babcia, prababcia, praprababcia. Syn podopiecznej zapytał ją też, czy wiedziała, że ubieranie choinki jest zwyczajem, który do Polski przywędrował z Niemiec. To akurat wiedziała. Nie wiedziała tylko, że było to dopiero na przełomie XVIII i XIX wieku, a zwyczaj nie był katolicki tylko protestancki.
Zaskoczył ją innym pytaniem: Monika, słuchaj a kiedy Ty wypoczywasz? A kiedy masz czas na modlitwę, na refleksję, na radość duchową? Przecież ciągle siedzisz w święta w kuchni. Monika dzisiaj przyznaje, że wtedy, po tamtych świętach trochę inaczej spojrzała na naszą tradycję. Nie warto opierać radości ze świąt tylko na jedzeniu! Nasza tradycja jest piękna, zwłaszcza zwyczaj gromadzenia się całej rodziny chociaż jeden raz w roku przy wspólnym stole. Nie jest najważniejsze co na tym stole stoi. I tego zwyczaju Niemcy na pewno nam po cichu zazdroszczą. Rodzina to przecież najważniejsza rzecz. Pracowała jeszcze dwa razy w okresie świąt Bożego Narodzenia w Niemczech. Zabrała ze sobą przezornie barszczyk w torebce i upiekła makowiec. A Wigilię spędziła z rodziną przed kamerką internetową. Wszystko się zmienia, tradycja również...
Używamy cookies